Nadal niejasna przyszłość Lasów Państwowych

Posłowie PiS, jak i protestujący przeciw włączeniu do "budżetówki" leśnicy, uważają, że rozwiązanie proponowane przez rząd to prosta droga do bankructwa i w dalszej perspektywie prywatyzacji Lasów Państwowych.

 

Przedstawiająca w Sejmie projekt wiceminister Hanna Majszczyk zapewniała, że w projekcie nie ma jakiegokolwiek punktu, z którego można by wysnuć wniosek o takich planach. - Nie znam przypadku prywatyzacji jednostki sektora finansów publicznych - dodała. Wiceminister tłumaczyła posłom, że włączenie posiadających nadwyżki finansowe Lasów Państwowych do systemu finansów publicznych ułatwi zarządzanie płynnością państwa. Projekt przewiduje, że wolne środki należące do jednostek sektora finansów publicznych, w tym Lasów Państwowych, będą lokowane na kontach resortu finansów, a nie w bankach. Operacja ta łącznie ma dać oszczędności rzędu 19 miliardów złotych.

W tej sprawie głos zabrał obecny na posiedzeniu Sejmu premier Donald Tusk. - Nikt rozsądny w Polsce, a na pewno nikt w PO i PSL, nie jest zainteresowany zmianami, które mogłyby doprowadzić do osłabienia LP, nie mówiąc o ich prywatyzacji. Przy braku innych pomysłów buduje się czarną propagandę wszędzie tam, gdzie są wdzięczni odbiorcy. Na kłamstwie i strachu nie zbuduje się lepszej przyszłości, także takich instytucji jak LP - oświadczył.

Projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych będzie teraz przedmiotem prac w Komisji Finansów Publicznych. Dyskusja na temat propozycji włączenia LP do finansów publicznych odbędzie się na posiedzeniu zaplanowanym na 30 listopada. Sejm nie zgodził się z wnioskiem posła Jana Szyszki, aby pracowały nad nim wspólnie Komisja Finansów Publicznych i Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.

Obradom posłów towarzyszła manifestacja leśników jaka miała miejsce przed budynkiem Sejmu. Ok. 4 tys. (według różnych źródeł od 1000 do 6000) osób, głównie pracowników Lasów Państwoych i studentów leśnictwa protestowało przeciw zmianom obecnego statusu PGL Lasy Państwowe.