1,50 zł na godzinę

Jakby tego było mało, z tej kwoty obcięto mu ponad 90 złotych za chwytak do drewna, którego podobno nie oddał. - Chwytaka nie wziąłem, ale w rezultacie na rękę dostałem nieco ponad 60 zł - mówi Piotr. - Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Gdy werbowali mnie do pracy, twierdzili, że w miesiąc zarobię ponad tysiąc. Umowę miałem tylko ustną, dziś wiem, że to był błąd. Zrezygnowałem z tej roboty.
Gdy pan Piotr dostał wypłatę, próbował wyjaśnić w firmie sprawę brakujących pieniędzy. Wtedy usłyszał od właścicielki, że jest leniem i nic więcej mu się nie należy. W podobnej sytuacji znalazło się wielu pracowników firmy z Ornety, która świadczy usługi na rzecz nadleśnictwa w Kudypach. W końcu grudnia ubiegłego roku wygrała tam jeden z przetargów na kwotę ponad 300 tys. zł (...)
Jeden z robotników chce odzyskać pieniądze na sali sądowej. Właścicielka firmy z Ornety przedstawia zupełnie inny obraz sytuacji. - Co do pana Edwarda, to chętnie się z nim spotkam w sądzie i jeszcze będzie mi musiał dopłacić, bo odchodząc nie zdał narzędzi - zapowiada. - Pan Mirosław pił w pracy, a pana Piotra nawet nie znam. Nie był moim pracownikiem. Nie uważam, żebym kogokolwiek skrzywdziła, więcej powiem, jestem przekonana, że jesteśmy dla ludzi za dobrzy i oni to wykorzystują. Żaden zakład pracujący w naszej branży nie daje pracownikowi tyle co my. Ubrania, buty, kupuję pilarzom benzynę, płacę za dojazdy, mają wszystko co potrzebne - wylicza."

Mariusz Jaźwiński

www.GazetaOlsztynska.pl (24 Kwietnia 2008)