Polscy robotnicy budowlani pracujący w Danii

Związek ma poparcie eurosceptycznej partii, Junibevaegelsen, która twierdzi, że działanie takie podważa zasady funkcjonowania duńskiego rynku pracy. Tymczasem jej przeciwnicy uważają, że związki zawodowe w Danii same wywracają obowiązującą w Unii Europejskiej zasadę swobodnego przepływu. Polska Ambasada w Dani na swojej stronie internetowej poinformowała robotników zainteresowanych przyjazdem do pracy w Dani, że powinni oni przestrzegać lokalnych i krajowych umów dot. wynagrodzeń i warunków pracy, jednocześnie wskazała, że nie są zobowiązani do stosowania się do nich. To by oznaczało, że polscy robotnicy mogą pracować poniżej minimalnego wynagrodzenia, co czyni ich bardziej atrakcyjnymi od robotników duńskich.
Junibevaegelsen twierdzi, że publikowanie takiej informacji jest niezgodne z duńskim modelem rynku pracy i może "zwiększać nierówności w społeczeństwie". Partia pyta również, dlaczego informacja została usunięta ze strony wkrótce po tym, gdy związek zawodowy budowlańców, TIB, zaczął badać jej treść. Radek Krajewicz, attaché prasowy polskiej Ambasady w Kopenhadze, zaprzecza, jakoby informacja została zdjęta ze względu na wrażliwą treść. "Jesteśmy w trakcie aktualizacji naszej strony internetowej i po jej zakończeniu ta sama informacja powróci w niezmienionej formie. Informacja pochodzi z duńskiego Ministerstwa Pracy i jest jak najbardziej poprawna. W żadnym razie nie popieramy zaniżonych nielegalnie wynagrodzeń ani nielegalnych porozumień. Jesteśmy tu po to, żeby współpracować" - powiedział Krajewicz. Dodał również, że każdego dnia Ambasada polska w Kopenhadze otrzymuje wiele telefonów od duńskich firm budowlanych, które poszukują robotników z Polski.

REKLAMA


Tymczasem w sąsiedniej Szwecji występują podobne spory z udziałem nowych państw członkowskich. Szwedzki związek zawodowy Byggnads mówi o realnym zagrożeniu skandynawskiego państwa socjalnego, które może być spowodowane napływem robotników z Europy Wschodniej. Co roku w krajach skandynawskich są zawierane pomiędzy stronami porozumienia, które mają charakter prawnie wiążący, podobnie jak zasady obowiązujące w całej Unii. Pojawiają się jednak opinie krytyczne, wskazujące na podważanie podstawowych swobód zawartych w Traktacie o Unii Europejskiej, jak np. swobodny przepływ usług. Minister Finansów Łotwy, Krisjanis Karins, powiedział w ub. tygodniu szwedzkiej gazecie Dagens Nyheter, że porozumienia skandynawskie sztucznie windują poziom płac. Minister rozwiązywał ostatniej zimy konflikt wokół łotewskiej firmy budowlanej Laval, która wygrała kontrakt na budowę szkoły w szwedzkiej miejscowości Vaxholm.
Firm upadła po serii ataków ze strony szwedzkich związków zawodowych. "Przepływ usług w Unii jest ograniczony i ma to postać protekcjonizmu. Jeśli mamy bronić modelu szwedzkiego, powinniśmy przyjrzeć się modelowi socjalnemu w całej Unii Europejskiej" - wskazuje Karins, cytowany przez EUobserver. Laval, szwedzki sąd pracy i władze łotewskie szukają teraz sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.
Jednakże debata ws. przepływu usług i pracowników będzie kontynuowana, zanim w Unii zostaną wypracowane jasne zasady.

z serwisu MSZ